Powielona treść nie taka straszna jak ją malują?

Powielona treść nie taka straszna jak ją malują?

z sieci
Jacek Choroszewicz

Jacek Choroszewicz

Wyrażenie „powielona treść” (z ang. duplicate content) powoduje występowanie zimnych potów na plecach wielu marketerów. Czy słusznie? Czy należy bać się tego zjawiska? Czy negatywne konsekwencje są nieuniknione i jak poważne mogą być?

Każdy biznes żyje w strachu przed "zniknięciem z Google'a". W końcu, jeśli nie ma cię w google'u - prawdopodobnie nie istniejesz. W tym kontekście nikogo nie dziwi, że problem powielonych treści spędza sen z powiek wielu firmom. Czy słusznie? Aby zostać za to „ukaranym” muszą być spełnione kluczowe warunki: powielenie musi występować w dużej ilości (mowa o setkach razy) i w tym samym czasie.

Pojedyncze publikacje, nawet przepisane słowo w słowo, na serwisach o silnych pozycjach w wyszukiwarce nie mają prawa nam zaszkodzić. Google doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że to zjawisko występujące na codzień i ściga przede wszystkim przypadki oszustwa - próby manipulacji pozycją witryny w rankingu za pomocą świadomego powielania treści. Jeśli dotąd w internecie było cicho na dany temat, a nagle, jednego dnia, zostaje on zalany falą takich samych tekstów - dopiero wtedy możemy odczuć tego efekty (np. spadek pozycji danej witryny lub wręcz całkowite wyindeksowanie).

Przezorny zawsze ubezpieczony

Piszesz gościnny tekst, który potem chciałbyś opublikować również u siebie? Chcesz na swojej stronie głównej publikować informacje ze swojego biura prasowego? Nie chcesz, nawet w najmniejszym stopniu, ryzykować wpływu duplicated content? Jest na to sposób.

Istnieje prosty sposób na to, aby przekazać Google'owi informację, że tekst opublikowany na Twojej stronie pochodzi oryginalnie z innej witryny. Wystarczy, że w nagłówku witryny wstawisz przeznaczony do tego tag rel="canonical". Przykład?

Przyjmijmy, że nasz gościnny wpis został opublikowany na witrynie A: http://witryna-a.pl/tekst.html

Wystarczy, że na naszej własnej stronie, w nagłówku wstawimy poniższy kod:

<link rel=canonical href="http://witryna-a.pl/tekst.html" />

I już. Jedna linijka kodu, która zupełnie załatwia sprawę :)

Uwaga: niektórzy sugerują również korzystanie z powyższego tagu, aby unikać powielonej treści w ramach swojej własnej witryny (np. dodawać go na stronach, które wyświetlają tę samą treść, ale z różnymi parametrami, służącymi m.in. do pomiaru konwersji czy filtrowania - http://netpr.pl/oferta?ref=mail). W takich wypadkach istnieją jednak lepsze rozwiązania (przekierowania 301 czy tag noindex dla linku z parametrami). Co więcej - źle skonfigurowany rel="canonical" (o co łatwiej przy wielokrotnym używaniu go na swojej stronie) może spowodować spadek pozycji strony w wyszukiwarkach.

Jak przekuć zjawisko w dodatkową wartość?

Podejście zaproponowane w poprzednich akapitach ma sens, jeśli chcesz we własnych „czterech ścianach” zbudować pełne archiwum swojej twórczości. Warto jednak zastanowić się czy nie wykorzystać publikacji w gościnnych mediach w nieco inny sposób.

O czym mówimy? Jeśli na zewnętrznym serwisie pojawił się tekst naszego autorstwa na wybrany temat - na własnym serwisie napiszmy tekst, który wyraźnie do niego nawiązuje, ale ma zupełnie nową treść. Najlepszy przykład to ukochane przez marketerów listy. Napisałeś gościnny poradnik z 5 sposobami na skuteczną komunikację? Z łatwością możesz przekuć go na listę 5 rzeczy, których należy się w komunikacji wystrzegać. Tym sposobem znikną obawy o powieloną treść, a dodatkową wartością mogą być plusy z punktu widzenia SEO.

Powielona treść a wysyłka informacji prasowych

Wracając jednak do ulubionych przez nas PR-owych tematów - czy dystrybucja informacji za pomocą agencji prasowej lub wysyłka kampanii z takim komunikatem do własnej bazy kontaktów, powinna zapalać ostrzegawczą lampkę w kontekście opisywanego problemu? Jeśli mamy wybierać pomiędzy odpowiedzią "tak" albo "nie", to zdecydowanie stawiamy na tę drugą. Sprawa wymaga jednak małego komentarza.

Po pierwsze - bądźmy szczerzy. Jaka jest szansa, że wszyscy nasi odbiorcy postanowią tę informację opublikować? Jaka jest szansa, że ci którzy to zrobią, zastosują metodę ctrl+c, ctrl+v? I ostatnie pytanie - jaka jest szansa, że zrobią to wszystko w tym samym czasie? Dlatego prawdopodobieńtwo, że taka publikacja wpłynie w negatywny sposób na nasze wyniki w wyszukiwarkach jest... praktycznie zerowe.

Jeśli jednak wciąż masz wątpliwości - pamiętasz, że najlepszym sposobem na pozbycie się wszelkich obaw, będą powtarzane przez nas już wiele razy podpowiedzi - jakość a nie ilość; indywidualna relacja z dziennikarzami, a nie masowa wysyłka; kilka wartościowych linków, a nie setki zapychaczy.