Gdy sukces jest kryzysem - przypadek Niantic i Pokemon Go

Gdy sukces jest kryzysem - przypadek Niantic i Pokemon Go

z sieci co nowego
Jacek Partyka

Jacek Partyka

Okazuje się, że niespodziewany sukces może zrodzić kryzys. Duża popularność gry Pokemon Go, to niewątpliwie powód do zadowolenia dla Niantic. Przeciążone serwery już mniej. Co robi producent, żeby poradzić sobie z tą sytuacją? Czy nie zmarnuje potencjału swojej gry?

Świat oszalał. Pokemon Go to najczęściej wyszukiwana fraza w internecie. Akcje Nintendo podskoczyły o 71% w zeszłym tygodniu – kilka dni wystarczyło, aby powróciły do stanu sprzed 6 lat. Wszyscy łapią pokemony. A przynajmniej łapaliby, gdyby nie serwery. Część graczy nie łapie, bo nie może się zarejestrować; a część, bo ciągle przerywa połączenie. Nadspodziewany sukces aplikacji stał się jednocześnie przyczyną kryzysu, z którym musi zmierzyć się jej producent.

Niantic sprawę musi traktować poważnie – codziennie za pośrednictwem aplikacji zarabia ok. 1,6 miliona dolarów – ale sprawę komentuje rzadko i lakonicznie. Na oficjalnym fanpage’u aplikacji i profilu na Twitterze pojawiły się krótkie oświadczenia o zidentyfikowaniu przyczyn i naprawie. Problemy z serwerami jednak nie ustąpiły. Trudno szukać komentarza na stronach producenta. Najnowszy wpis na witrynie Niantic Labs jest z 6-go lipca, na profilach społecznościowych spółki nie ma na ten temat ani słowa (za to sporo negatywnych opinii zostawionych przez rozczarowanych fanów). Kilku dziennikarzy prosiło o oficjalny komentarz – do tej pory nie otrzymali żadnego oświadczenia. Czy to dobra strategia w obliczu kryzysu? Raczej nie.

pokemon go servers.jpg Sytuacja stała się oczywiście natychmiast pożywką dla twórców internetowych memów

Coraz częściej daje się także słyszeć sygnały, że część graczy rezygnuje z łapania Pokemonów z innych powodów niż problemy techniczne - ze względu na niezbyt rozbudowaną rozgrywkę. Gdy przyjrzeć się bliżej, Pokemon Go nie jest przecież produktem rewolucyjnym. Tajemnica sukcesu tkwi w połączeniu znanych już rzeczy – rozgrywki bazowanej na geolokalizacji (Niantic ma tu doświadczenia ze swojej poprzedniej gry – Ingress), mechanizmów grywalizacji, augmented reality i – co chyba najważniejsze – znanej i rozpoznawalnej marki Nintendo. Dało to zastrzyk popularności po premierze, ale prawdziwym wyzwaniem dla producenta będzie teraz utrzymanie dużej ilości aktywnych graczy. Na tym polu Niantic Labs radzi sobie znacznie lepiej – informuje o kolejnych planowanych funkcjach i sukcesywnie buduje oczekiwania swoich użytkowników. Osobiście im kibicuję i mam nadzieję, że będą potrafili im sprostać :)

Sytuacja na pewno warta jest obserwowania, nie tylko przez fanów. Rozszerzona rzeczywistość daje duże pole do popisu – nie tylko jeśli chodzi o rozrywkę. To także obszar niezagospodarowany jeszcze przez marketing i PR. Niantic umiejętnie połączył prawdziwy świat z wirtualnymi Pokemonami. Jeśli tak samo umiejętnie pozwoli na łączenie klientów z biznesem (a ma potencjał), wygra na tym jeszcze więcej. A o problemach z przeciążonymi serwerami wszyscy z czasem zapomną.